„Nie chcę nazywać was sierotami”

„Nie chcę nazywać was sierotami”

Strata dziecka… Nie ma słów, które mogą oddać ból po śmierci dziecka. Nie ma także słowa, które nazwałoby osobę, która dziecko straciła. Młoda gdańska artystka Marianna Grabska jest autorką projektu poświęconego słowu, którego nie ma. Praca Nie chcę nazywać was sierotami jest częścią wystawy Nagi nerw Studio Mistrzyni: Rajkowska we Wrocławiu.

Rzeźba
strata dziecka
Nie chcę nazywać was sierotami. Fot. Alicja Kielan

Na środku sali wśród ciemności niczym olbrzymi klocek pokryty pastelowymi elementami stoi skrzynia. Ściany skrzyni przypominają dziecięcą układankę. Zdekompletowane puzzle ułożone w niedokończony wzór. Jeśli podejdzie się bliżej, to można zajrzeć do wnętrza skrzyni. Pod różowo-niebieskimi elementami ukryta jest pralka. Zamaskowana codziennością wypełnioną kulturowymi symbolami płci. Ileż to dzieci ukoił dźwięk i widok wirujących w bębnie kolorowych ubrań, wody i piany! Ileż pociech oczarowała magia zwykłego codziennego sprzętu!

Ciszę ekspozycji przerywa dźwięk włączającego się urządzenia W bębnie obok zupełnie zwykłych ubrań, bielizny, skarpet, bluzy umieszczony został duży kamień. Zwyczajnym dźwiękom prania towarzyszy łomot. Zwyczajne, codzienne rytmiczne dźwięki, szum, równa praca silnika i niemiarowy huk. Nagły, ostry, nieprzewidywalny. Nieznośnie niepokojący na tle uspakajających dźwięków pralki. Program uruchamia się na trzy minuty, potem cichnie na kolejne siedem. Gdy pralka zaczyna pracować, przez krótka chwilę zwyczajny szum maszyny usypia czujność, by po chwili z łoskotem oznajmić światu tragedię. Moje serce znieruchomiało, gdy pierwszy raz usłyszałam ten łomot. Ogarnął mnie niepokój. Ten huk jest jak nierówny krzyk obezwładnionej bólem kobiety. Uwięziony, ukryty pod różowo-niebieską radością cudzego macierzyństwa.

Strata dziecka – samotny ból

Spora część mojego doświadczenia zawodowego, to praca z rodzicami po stracie dziecka w okresie okołoporodowym. Siłą rzeczy moją uwagę przykuwają prace artystyczne poświęcone tej tematyce, gdy celnie oddają realia żałoby. Rodzice, którym umarło dziecko, nie rozpaczają publicznie, choć kilka razy w szpitalu przyszło mi usłyszeć ich rozpaczliwy krzyk. Zwykle maskują cierpienie, choć czują je przez cały czas. Chowają się w kącie, w cieniu, zamaskowani, zamalowywani przez otoczenie różowo-niebieskim kodem kulturowym. Ludzie milkną na wiadomość o śmierci cudzego dziecka. Rozmowa cichnie… Kontakt sie urywa… Rodzice, którym dziecko zmarło stają się niewygodni w powszechnej radości z kolejnych ciąż i cudzych dzieci przychodzących na świat. Czasem mają ochotę stanąć na środku ulicy i wykrzyczeć ból, tak, żeby cały świat się zatrzymał, znieruchomiał. W nich życie zamarło, więc czemu na zewnątrz życie toczy się bez zmian…?

Nasz język jest bogaty w proste słowa, pozwalające nam opisać części naszej tożsamości, które odnoszą się do relacji z innymi. Gdy kobieta rodzi dziecko staje się matką, a gdy dziecko traci matkę, staje się sierotą. Mężczyzna żeniący się z kobietą zostaje jej mężem, a gdy żona mu umiera, staje się wdowcem. A strata dziecka? Kim jest rodzic, który utracił dziecko? Matką bez córki, ojcem bez syna? Matką? Ojcem? Kim? Czemu milkniemy ubodzy w słowa, które opisują stratę?

Słowo, którego nie ma
strata dziecka
Nie chcę nazywać was sierotami. Fot. Alicja Kielan

Gdańska artystka Marianna Grabska jest autorką projektu poświęconego słowu, którego nie ma. Praca jest częścią wystawy Nagi nerw Studio Mistrzyni: Rajkowska BWA Wrocław.  W wywiadzie opisuje kontekst, w jakim pojawiło się pytanie o słowo, którego brak. Kilka lat temu dowiedziała się o poronieniu bliskiej osoby i nie wiedziała jak się zachować, co powiedzieć. Czuła się zagubiona i zakłopotana. Szukała słów, by opisać doświadczenie bliskiej osoby. Jej uwagę przykuło to, że w naszym języku brak słowa, które oddałoby tożsamość kobiety w relacji do utraconego dziecka. Artystka zaczęła szukać odpowiedzi na pytanie, czemu takiego słowa brak. Zapytała o to znanego językoznawcę profesora Jerzego Bralczyka, który jej odpowiedział, że język polski ma takie słowo. Jego zdaniem to sierota. Artystka dzieli się w wywiadzie swoją refleksją, że sierota może oznaczać dziecko pozbawione rodzica, ale także nieudacznika. Nazwanie sierotą osieroconego rodzica byłoby jednoznaczne z uznaniem go za ofiarę losu czy niedojdę. I stąd jej osobista deklaracja: „Nie chcę nazywać was sierotami”. Łomot kamienia w pralce to stworzony przez Mariannę Grabską to słowo-dźwięk, słowo-łomot, słowo-huk, które ma zastąpić słowo, którego nie ma. Tym hałasem ból jest wyrażony, a obecność cierpienia osób osieroconych przez dziecko uznana i uszanowana.

Wypowiedziane staje się mniej przerażające

Rodzice po stracie czasem czują się wykluczeni, jakby strata dziecka była zaraźliwa. Może dlatego brak słowa, które społecznie usankcjonuje utratę relacji z dzieckiem z powodu jego śmierci? W pracy z pacjentami widzę, że najtrudniej wypowiedzieć to, co najbardziej przerażające. Czasem nawet sama myśl, że dziecko mogłoby umrzeć, wydaje się być dla matki mordercza… W sanskrycie jest pięknie brzmiące vilomah, oznaczające osobę, która utraciła dziecko. Pochodzi z czasów, gdy śmierć dziecka była doświadczeniem powszechnym. Stoi za nim tradycja, która pomagała ludziom uporać się z bólem. Ludzie wiedzieli, jak żałobę opowiedzieć, wyśpiewać, wypłakać. A to, co opowiedziane, przestaje być przerażające. Nazwany i wysłuchany ból łagodnieje. Ale dopóki brakuje nam słów, to we wrocławskim BWA co kilka minut szarpiący sercami lament rozpoczyna kamień. Posłuchajcie.

Wystawa Nagi nerw jest realizowana w ramach cyklu Studio Mistrzów BWA Wrocław Główny.

Studio Mistrzyni: Rajkowska 28 maja – 12 października 2021

Autorka filmu: Marianna Grabska, zdjęcia: Alicja Kielan

Pomoc dla rodziców, którzy stracili dziecko psycholog Gdańsk

Strata dziecka, psycholog, Agnieszka Pietkiewicz, Gdański Psycholog Gdańsk Jasień